niedziela, 27 stycznia 2008

Ite ad Thomam: Ujrzeli człowieka, uznali Boga

Obecnie w teologii panuje ogromne zamieszanie jeśli chodzi o kwestię Wcielenia Słowa Bożego. Np. w "Odkryciach" księdza Malińskiego (Ale miałem ciekawe życie) można przeczytać następujące błędy na temat Pana Jezusa: "Nie był wszechwiedzący. Nie był wszechmocny. Nie był wszechobecny" (str. 310). Osobiście nie dziwią mnie te wypowiedzi kiedy czytam, iż ten teolog świadomie zrezygnował z tomizmu: "Te dwa podstawowe dzieła [Summa theologica i Summa contra gentiles] ukształtowały przez wieki do ostatnich lat strukturę myślową księży, zakonników, katolików świeckich [...] I to była droga do nikąd" (str. 74).
Po prostu, co za bezczelność! (zob. poprzedni wpis na temat autorytetu św. Tomasza).
Mam nadzieję, że seria Ite ad Thomam przyczyni się choć trochę do propagowania prawdziwej teologii wśród chaosu i bluźnierstw de la nouvelle theologie...

Poniższy artykuł ukazał się w styczniowym numerze Zawsze Wierni.

Boże Narodzenie w Sumie teologicznej

«Skoro jednak przyszła pełność czasu, zesłał Bóg Syna swego uczynionego z niewiasty» (Ga 4, 4)

Już na samym wstępie autor Sumy teologicznej stwierdza, że została ona napisana dla początkujących — a jednak nie wszystkie poruszane w niej kwestie są jednakowo przystępne współczesnemu czytelnikowi. Mimo zwięzłości i jasności myśli Doktora Powszechnego objaśnienie niektórych zagadnień wymaga naszkicowania zasadniczych zrębów metafizyki, co może zniechęcić nowicjuszy. A szkoda, bo jest wiele łatwo przystępnych artykułów Sumy…, których rozważenie z pewnością przysporzyłoby uważnemu czytelnikowi korzyści duchowych, gdyż prawdziwe życie duchowe jest zawsze oparte na najczystszej nauce Kościoła.

Na początek warto wyjaśnić, jak dzieli się Suma teologiczna i co oznaczają tajemnicze znaki, które spotyka się przy cytatach z tego dzieła.

Suma teologiczna składa się z trzech, a właściwie czterech części, gdyż drugą część Akwinata podzielił jeszcze na dwie mniejsze. Po łacinie nazywają się one: prima pars (pierwsza część, w skrócie Ia), prima secundae (pierwsza część drugiej części, Ia IIae), secunda secundae (druga część drugiej części, IIa IIae), tertia pars (trzecia część, IIIa). Części składają się z kwestii (quaestio), czyli zagadnień; te zaś podzielone są na szczegółowe artykuły (articulus). Artykuł jest zbudowany z kilku zarzutów wobec tezy, z cytatu autorytetu teologicznego na rzecz bronionej prawdy (Pismo św., dekret kościelny, Ojcowie Kościoła, doktorzy teologii, czy nawet sami filozofowie), z trzonu artykułu (corpus) objaśniającego tezę, w końcu z odpowiedzi na zarzuty, które numerowane są ad 1, ad 2 etc. Stąd specyficzna forma cytowania Sumy…, np. „IIa IIae q. 24 a. 2 ad 2” oznacza odpowiedź na drugi zarzut w artykule drugim kwestii dwudziestej czwartej drugiej części drugiej części Sumy…

Świętowane niedawno w liturgii Kościoła tajemnice wcielenia Pańskiego św. Tomasz rozważa w trzeciej części swego monumentalnego dzieła. Zagadnienie 36. jest poświęcone objawieniu narodzonego Chrystusa. Osiem stanowiących je artykułów to dowód przenikliwej znajomości Pisma św. i Ojców Kościoła. Ich wypowiedzi Doktor Anielski układa starannie w piękną teologiczną mozaikę, objaśniając stopniowo symbolikę Bożego Narodzenia. Zanim jednak będzie można zapytać, dlaczego wypadało, aby Słowo Wcielone narodziło się w Betlejem i czy fakt ten miał być ukazany wszystkim, zanim roztrząśnie się znaczenie darów Trzech Króli, na samym początku koniecznie trzeba zająć się powodami wcielenia Słowa Bożego i okolicznościami czasowymi tego historycznego faktu.

Pierwsze zagadnienie trzeciej części Sumy… bada stosowność wcielenia Pańskiego. Ze strony Boga wcielenie nie było konieczne. Było jednak stosowne, gdyż wypada, aby Bóg, najwyższe Dobro, udzielał się innym — i to jak najdoskonalej. Takim zaś sposobem jest właśnie wcielenie, łączące dwie natury — Boską i ludzką — w jednej Osobie Boga-Człowieka. Racji tego faktu należy szukać więc w dobroci Bożej (IIIa q. 1 a. 1). Wcielenie nie było jednak bezwzględnie konieczne dla zbawienie człowieka; Bóg mógł w swej wszechmocy dokonać tego w inny sposób. Konieczność była jedynie ad melius esse, czyli dla lepszego sposobu, który lepiej odpowiadając okolicznościom, pozwala szybciej i korzystniej osiągnąć zamierzony cel (IIIa q. 2 a. 2).

Niektóre z korzyści przyjścia na ten świat Chrystusa — Wcielonego Słowa przedstawia Akwinata, uwzględniając postęp człowieka w dobrem i jego oddalanie się od zła. Po pierwsze, wiara ma większą pewność, gdy sam Syn Boży kładzie pod nią podwaliny. Po drugie, nadzieja człowieka jest w ten sposób skuteczniej pobudzona. Po trzecie, wcielenie najmocniej rozpala miłość. Po czwarte, Chrystus stał się w ten sposób naszym wzorem. A w końcu daje to człowiekowi możliwość udziału w Bóstwie, gdyż jak mówi św. Augustyn: „Na to Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem”. Przyjście Pana Jezusa również skuteczniej usuwa zło. Zbawiciel wskazuje człowiekowi, jak nie ulegać podszeptom szatana (a jest to również dla diabła większe upokorzenie, gdy zostaje pokonany przez człowieka). Boski Mistrz uczy nas też prawdziwej godności natury ludzkiej — ciągłe dziś odwoływanie się do praw człowieka czyni tę uwagę nader aktualną. „Poznaj, chrześcijaninie, godność twoją, a stawszy się uczestnikiem Boskiej natury, nie wracaj do pierwotnej nędzy przez niecne postępowanie” (św. Leon Wielki, Pierwsze kazanie na Boże Narodzenie). Św. Tomasz nie mówi tu o godności osoby, ale o godności natury; godność ta polega na możności uczestnictwa w życiu Trójcy Przenajświętszej. Natomiast przez grzechy osobiste człowiek wyrzeka się tej możności, jednocześnie odrzucając godność swego człowieczeństwa. Mało kto właśnie to ma dziś na myśli, mówiąc o godności ludzkiej.

W artykule 3. poruszono zagadnienie wywołujące niemałe kontrowersje wśród teologów: jaki jest cel wcielenia? Czy Bóg stałby się człowiekiem, gdyby człowiek nie popełnił grzechu? Odpowiedź kładzie akcent na fakt, że to, co przerasta naturalne poznanie człowieka, poznajemy w oparciu o objawiające nam wolę Bożą Pismo św. Wszędzie zaś Pismo św. jako cel wcielenia wskazuje odkupienie z grzechu: „Przyszedł bowiem Syn Człowieczy szukać i zbawić co było zginęło” (Łk 19, 10). Wcielenie Boga ma więc charakter odkupieńczy i jest to jego istotna cecha. Narodziny Pańskie są zależne od męki Zbawiciela, a bez krzyża samo tylko wcielenie Odkupiciela w realizowanym przez Trójcę Przenajświętszą planie zbawienia byłoby niekompletne. Błędem jest więc twierdzić za „nową teologią” (Cognar, Rahner, von Balthasar), że dzięki przybraniu przez Boga natury ludzkiej każdy człowiek, jedynie ze względu na swoje człowieczeństwo, jest już „anonimowym chrześcijaninem”. Przecież tylko dzięki męce Chrystusowej człowiek może pojednać się z Panem Bogiem przez łaskę! Na dodatek pojednanie to dokonuje się przez chrzest święty, a nie przez samo powołanie człowieka do istnienia. Widać tu wyraźnie, dlaczego św. Pius X podkreślał konieczność stosowania zasad tomizmu w celu poprawnego objaśniania prawd wiary. Poprawności tej zabrakło nieszczęsnym „nowym teologom”, którzy z różnych przyczyn wzgardzili tomizmem.

Warto wspomnieć, że nieco odmienne zdanie w tej kwestii miał bł. Duns Szkot. Utrzymywał on, że Bóg wcieliłby się niezależnie od tego, czy człowiek popełniłby grzech, czy też nie. Jest tu zawarta głęboka i poprawna intuicja teologiczna: zniszczenie grzechu, bezpośredni cel wcielenia, jest bowiem podporządkowane objawieniu miłości i chwały Chrystusa i całej Trójcy Przenajświętszej. Twierdzenie Dunsa Szkota nie wspiera jednak w żadnym razie heretyckich tez „nowej teologii”, utrzymującej, że pojednanie człowieka z Bogiem dokonało się poprzez samo tylko wcielenie Chrystusa.

Artykuły 5. i 6. poruszają właściwość czasu, w którym miało nastąpić wcielenie. Gdyby nastąpiło ono tuż po grzechu pierworodnym, człowiek w swojej pysze nie dostrzegłby potrzeby boskiego Lekarza. Dlatego też, kiedy zawiodła próba własnych sił w oparciu o prawo naturalne, człowiek otrzymał prawo Starego Testamentu. Choroba wzmagała się jeszcze bardziej, a człowiek, poznawszy swą niemoc, mocniej wzywał Odkupiciela i szukał pomocy łaski. Dalej, „przy końcu świata oziębnie miłość wielu” (Mt 24, 12), a zatem gdyby wcielenie dokonało się tuż po grzechu pierworodnym, także miłość i wiara z czasem uległyby jeszcze większemu ochłodzeniu. A że przyjście Pańskie jest dla nas wybawieniem („per adventum tuum libera nos, Domine — przez przyjście Twoje wybaw nas, Panie”, jak błaga Kościół w litanii do Wszystkich Świętych), nie wypadało też z nim zwlekać aż do końca świata — inaczej zanikłyby całkowicie wiedza o Bogu i uczciwość obyczajów. Wypadało więc, jak to zauważa św. Jan Chryzostom, aby miłosierne przyjście Chrystusa jako Zbawcy poprzedzało jego przyjście w roli Sędziego na końcu świata.

Co się zaś tyczy narodzin Chrystusa, to ich okoliczności są rozważane w Sumie… począwszy od artykułu 6. zagadnienia 35. Natomiast zagadnienie 36. rozważa w ośmiu artykułach ukazanie światu tajemnicy Bożego Narodzenia. Czy okoliczności tego wydarzenia były odpowiednie? Kto powinien się dowiedzieć o narodzinach Boga? Co oznacza kolejność zapoznania się z radosną nowiną? A w końcu jak rozumieć pokłon Trzech Króli?

Doktor Powszechny pyta wpierw: Dlaczego Chrystus nie narodził się w Jerozolimie albo w Rzymie? Przecież Izajasz powiedział: „Słowo Pańskie wyjdzie z Jerozolimy” (Iz 2, 3), a świadectwo prawdzie, jakie miał dać Chrystus, byłoby może skuteczniejsze, gdyby się narodził w stolicy ówczesnego świata. Ponieważ jednak Dawid był figurą Chrystusa w Starym Testamencie, wypadało, aby Jezus, jako jego potomek, któremu Bóg obiecał, iż Mesjasz będzie wywodził się z jego domu, narodził się w mieście Dawidowym — Betlejem. Samo zaś słowo Betlejem, wedle św. Grzegorza Wielkiego, oznacza „dom chleba”. Chrystus mówiąc o sobie: „Jam jest chleb żywy, który z nieba zstąpił” (J 5, 41), wskazał drugi powód, dla którego narodził się w tym miejscu. I tak jak wywodzący się z Betlejem Dawid wybrał Jerozolimę na swą stolicę i zamierzał tam wybudować świątynię Bogu, tak też kapłaństwo Chrystusa wypełniło się na krzyżu w Jerozolimie. Bóg wybrał wzgardzone Betlejem na swe szczytne narodziny, szczytną zaś Jerozolimę na miejsce swego wzgardzenia. Gdyby zaś Pan Jezus wybrał Rzym i narodził się jako potomek cesarza, powiedziano by, że swoje zwycięstwo zawdzięcza ówczesnej potędze militarno-politycznej. Narodził się jednak jako syn biednej matki i jeszcze biedniejszej ojczyzny, której królestwo zostało zniszczone. Bowiem „wybrał Bóg słabych świata, aby zawstydził mocnych” (1 Kor 1, 27). Na znak zaś doskonałego zwycięstwa obrał Bóg za sprawą dwóch nędznych w oczach świata Apostołów — śś. Piotra i Pawła — Rzym jako stolicę swego Kościoła, aby stąd wiara szła na cały świat.

Co się tyczy okoliczności czasu narodzin, odbyło się to, kiedy Izrael był pod obcym panowaniem, w niewoli, gdyż sam Chrystus przyjął postać sługi (niewolnika). Św. Hieronim przypomina, że wraz z nadejściem Chrystusa na całym świecie zapanował pokój: „On bowiem jest naszym pokojem” (Ef 2, 14). W przeciwieństwie do innych ludzi, których narodziny podlegają konieczności czasu, Bóg i Stwórca wszechrzeczy sam wybrał moment swego przyjścia. Było to w czasie, gdy dzień zaczyna się wydłużać, aby wskazać, iż przyszedł, aby ludzie wzrastali w świetle Bożym, wedle słów św. Łukasza: „Aby zaświecić tym, którzy w ciemności i w cieniu śmierci siedzą, aby pokierować nogi nasze na drogę pokoju” (Łk 1, 79). Obecność znanych odtąd wszystkim woła i osła w stajence betlejemskiej tradycja patrystyczna wiąże z cytatem z proroka Izajasza: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela” (Iz 1, 3).

W zagadnieniu 36. św. Tomasz w pierwszych dwóch artykułach zauważa, że zarówno brak ukazania narodzin Chrystusa, jak i ich powszechne objawienie sprzeciwiałoby się porządkowi Bożej mądrości, a także budowaniu Królestwa Bożego na zasłudze wiary. Jeśli bowiem wszystkim objawiono by narodziny Chrystusa, nie doszłoby do Jego męki, a więc i do naszego odkupienia. Podważyłoby to również nasze usprawiedliwienie: „Sprawiedliwość zaś Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa” (Rz 3, 22), bo zasługi naszej wiary byłyby mniejsze. Aby jednak Chrystus nie narodził się na darmo, trzeba było objawić Jego narodziny przynajmniej niektórym. Sama mądrość Boża objawia więc bezpośrednio swe tajemnice i dary nielicznym, pragnąc, aby oni przekazywali je innym. Artykuł 3. tłumaczy, kto został wybrany do poznania Bożego narodzenia. Osoby te odzwierciedlają bowiem różnorodność powołanych do zbawienia, jakie miało nadejść w Chrystusie, gdyż wedle św. Pawła, „nie ma Żyda ani Greka; nie ma niewolnika ani wolnego; nie ma mężczyzny ani niewiasty. Albowiem wszyscy jesteście w Chrystusie Jezusie” (Kol 3, 11). I tak jak Ewangelia była najpierw głoszona Żydom, a potem poganom, podobnie pierwsi przybyli izraelscy pastuszkowie, na znak pierwocin chrześcijaństwa wśród Żydów, potem zaś nadeszli mędrcy pogańscy. O tym wielkim wydarzeniu dowiedzieli się prości i uczeni, sprawiedliwi (Symeon i prorokini Anna z Jerozolimy) i grzesznicy (Herod), mężczyźni i kobiety, aby pokazać, że żadna grupa ludzi nie została wykluczona z możliwości zbawienia w Chrystusie. Objawienie to odbyło się dla sprawiedliwych przez samo wewnętrzne natchnienie Ducha Świętego (Symeon i Anna), pasterzom zaś i mędrcom, jako przyzwyczajonym do rzeczy cielesnych, poprzez objawienie poznawalne zmysłowo. Żydom, znającym istnienie zwiastunów anielskich, przez aniołów; mędrcom, jako badaczom ciał niebieskich, przez gwiazdę — znak niebieski symbolizował rzecz ponadziemską. Co do zaś samej kolejności tych osób (artykuł 6.), prości i niemocni pasterze przybywający w sam dzień Bożego Narodzenia oznaczają Apostołów i innych, którzy pośród Żydów mieli uwierzyć w Chrystusa. A że wiara potem miała przyjść do pełni pogan, widać to w osobie mędrców. Na koniec jednak i pełnia Żydów stanie się wierząca — jest to ukazane poprzez sprawiedliwych Symeona i Annę w świątyni jerozolimskiej podczas ofiarowania Dzieciątka.

Jeśli chodzi o trzech mędrców, Kacpra, Melchiora i Baltazara, przyzwyczajeni jesteśmy poprzez kolędy, które słyszymy od dzieciństwa, że oddali Panu Jezusowi „pokłon Boski”; innymi słowy, że uwierzyli w Bóstwo nowo narodzonego. Ta kwestia jednak nie jest dla teologów oczywista. Ponieważ mędrcy nie udawali się nigdy do Ziemi Świętej na narodziny królów żydowskich, widać, że ich przybycie do Betlejem zaszło nie z powodu zwyczaju, lecz z natchnienia Ducha Świętego. Czy wiedzieli, że odkupienie przyjdzie przez to Dzieciątko, czy zostało im to objawione? Św. Tomasz pisze: „Ujrzeli człowieka, uznali Boga”. Ofiarowali bowiem dary wedle godności Chrystusa. Remigiusz Antissiodor, cytowany przez Akwinatę w 8. artykule, tłumaczy, że złoto tyczyło się Chrystusa jako wielkiego króla, kadzidło jako Boga, gdyż Bogu składa się je w ofierze, mirrę zaś, używaną przy pochówku zmarłych, ofiarowali Chrystusowi jako mającemu umrzeć dla zbawienie wszystkich. Św. Grzegorz Wielki tłumaczy z kolei znaczenie darów względem naszego życia duchowego. Złoto oznacza mądrość Chrystusa, której światłem mamy być oświeceni, kadzidło oznacza nasze nabożeństwo względem Boga, które ma być wyrażane w modlitwach, mirra zaś symbolizuje umartwienie ciała.

Jeśli, Drogi Czytelniku, pragniesz przeczytać w całości te artykuły, znajdziesz je wydane po polsku w tomach 24. (Wcielenie Słowa) i 25. (Bóg-Człowiek syn Maryi) polskiego wydania Sumy teologicznej wydawnictwa Veritas w Londynie. Można je znaleźć w lepszych bibliotekach. Musisz jednak pamiętać, że w komentarzach dodanych na końcu każdego tomu nawiązuje się czasem do nieortodoksyjnych „nowych teologów”. Nie powinno Cię również dziwić, że w tomie 25. św. Tomasz myli się w kwestii Niepokalanego Poczęcia. Nie było one jeszcze wówczas zdefiniowane jako dogmat, a Tomasz nie mógł pojąć, w jaki sposób Najświętsza Maryja Panna, będąc od pierwszej chwili zachowana od grzechu pierworodnego, mogła być zależna, jak wszyscy ludzie, od męki Chrystusa. Z pomocą przyszła jeszcze raz intuicja bł. Dunsa Szkota: lekarz może leczyć chorego, ale może też w ogóle zapobiec chorobie. Zachowanie Maryi od grzechu pierworodnego ze względu na przyszłe zasługi męki Pańskiej jest jeszcze doskonalszą formą zbawienia.

„Lecz Maryja zachowywała wszystkie te słowa, rozważając w sercu swoim” (Łk 2, 19). Niech to Niepokalane Serce wyjedna nam łaskę zgłębienia tajemnic okresu Bożego Narodzenia, by stały się one i naszym udziałem. Tego życzymy sobie wszyscy na początku nowego roku Pańskiego.

Brak komentarzy: